Starcie z rzeczywistością, ja zostaję inni gdzieś idą...

Wasze przemyślenia,opinie na każdy temat.

Moderatorzy: Czolg, zimss, Saillupus, Wiecko, pilot

Faqir
Płeć: Nie ustawiono
Status: Offline

Starcie z rzeczywistością, ja zostaję inni gdzieś idą...

Postautor: Faqir » 17-11-2012, 12:54

Nic nowego tu nie napiszę. Żadne nowinki w powyższym temacie się tu nie znajdą. Po prostu chcę napisać, odczucia własne jakie na przełomie ostatniego roku napotkałem na swoim, życiu.

Spotykałem go codziennie, mijałem się z Nim i uśmiechałem się do Niego, żartowałem i spotykałem się z nim w różnym plenerze. Raz to były koszary, a raz pustynia, raz zwykła palarnia, raz uzbrojony po zęby i gotowy na wszystko, raz bezbronny jak niemowlę, byliśmy kolegami i towarzyszami broni, łączyła Nas więź i zaufanie jakiego nie nabywa się w zwykłych okolicznościach. Śmialiśmy się przy filmach i razem piliśmy wódkę popijając wodą mineralną. Aż przyszedł dzień w którym On sobie poszedł, a ja zostałem.




Pierwszy raz spotkałem Go na szkole, później każdy poszedł w swoją stronę, za karierą, los po raz kolejny splątał nas na kolejnym szkoleniu. Uczyliśmy się tego samego, dwóch najlepszych w Siemianowicach Sląskich na Szkole, którą zakończyliśmy z wyróżnieniem, jeden mądrzejszy od drugiego uzupełniający się nawzajem. Przeszliśmy do kolejnego etapu będąc elitą, po to, aby pokazać gdzie innych miejsce w szyku. Nie było zatem inaczej, w drugim etapie w Ostrudzie zadziwialiśmy instruktorów panując nad pięciuset konną maszyną, szkoła również zakończona z wyróżnieniem. I przyszedł dzień gdy On sobie poszedł




Spotkałem Go na szkoleniu, rakieta nie facet, pełna dynamika w działaniu istny dynamit, pomyślałem nie będę gorszy i pokażę na co i mnie stać i tak też się zbrataliśmy, konkurując ze sobą z czasem znaleźliśmy się na pustyni uzbrojeni po zęby, ramie w ramie pomagając sobie, zapomnieć co widzieliśmy i starać się zapomnieć. Udało się gdy tylko nogi dotknęły Ojczyzny zostaliśmy już na zawsze tymi którzy dogadują się bez słów, tymi którym wystarcza tylko gesty nie słowa. Plany na urlop ja, odpoczynek, a Ty sobie poszedłeś



Pierwszy raz jak go spotkałem pomyślałem sobie, ale ciapa! Z czasem nabierał wiary w siebie i determinacji w działaniu chyba jak każdy z Nas dotarł do punktu w którym zdobył wszystko co chciał. Nie jeden poligon, nie jedna służba razem. Świetny operator i wyspecjalizowany sternik. Tak precyzyjny jak elektroniczna suwmiarka. Duma dla dowódcy duma dla kompanii. Choć z innego plutonu, ale ,,nasz" któregoś dnia sam stwierdził, że sobie idzie i poszedł...


Wyjechaliśmy razem do Poznania, tam się tez poznaliśmy. Później trzy może cztery wspólne poligony razem, wykonywaliśmy zadania razem i jeszcze z jednym ,,szajbusem" wyprawy na grzyby i na ryby. Razem dla relaksu piwo z wieczora. Cztery lata na jednej kompanii, aż go przenieśli, przenieśli bo chciał bo awansował. I po tych przenosinach kontakt nie umarł, dalej wspólne spotkania na palarni i wypalanie fajek. Ostatnio powiedział mi, że idzie na zwolnienie bo gdzieś go na kurs chcą słać, a On ma już w du***, poklepałem go po plecach mówiąc .....ja bym jechał, każdy kwit kiedyś nam się przyda...Ja pojechałem na swój kurs i dowiedziałem się, że On sobie poszedł...


Byłem widziałem ból i rozpacz ludzi po utracie bliskich, przez głupotę, przez nieszczęśliwe wypadki, przez los. Tydzień temu przyszedł do mnie kolega mówiąc, że zmarł mu ojciec, kilka dni później przyszedł inny który powiedział mi o tym samym, wczoraj mój przełożony powiedział, trzymaj to wszystko w garści ja muszę iść bo urodziła mi się córka, ja na to, że gratuluję, On uśmiechnął się pod nosem i powiedział trochę mnie jednak dłużej nie będzie bo wczoraj przywitałem swoją córkę na tym świecie, a dziś pożegnałem ojca z tego świata....


Rozumiem, że brak logiki zawarty w tym jaki i kiedy odchodzimy świadczy o tej jednej wielkiej niewiadomej, której nikt nie zna. Jednak czy jest jakaś inna siła wyższa która o tym decyduje?? Jestem Katolikiem i wiem jak to odbywa się według mojej religii i nie będę tego tu tłumaczył bo każdy dobrze wie, ale czy jest coś jeszcze?? Jak się przygotować na odejście najbliższych? Jak to przeżyć? Jak się pogodzić, z tym że już kogoś nie ma?? Do kogo mieć pretensje?? Kogo winić? Kogo za to rozliczać?

W czasie ciągu wali jaką każdy toczy, walki jaką nazywamy życiem, rzadko zatrzymujemy się by o tym pomyśleć, bo nie ma czasu na dąsy. Kiedyś uważałem, że się nie zestarzeję, a dziś przypominam sobie moje szesnastoletnie wojaże i mówię ,, ale było haha" dziś mam dwadzieścia pięć i dalej uważam, że się nie zestarzej, tak mi się jakoś wryło to w umysł. Jednak, nie lepiej było by gdy każdy odchodził by we śnie? wtedy ludzie mogli by się z tym jakoś inaczej godzić i rozumieć. Komu potrzebne są wypadki, samobójstwa i tragedie??

I dziś jak każdy wiem i to przyswajam, że kiedyś przyjdzie koniec, ale i tak się nie godzę. Zawsze jest zbyt szybko i zbyt nagle. Z drugiej strony czy chciałbym wiedzieć kiedy nadejdzie koniec? chyba nie ! wtedy już inaczej by człowiek patrzał na życie inaczej planował inaczej żył. Więc jak przygotować się na odejście bliskich, bo pal licho z nami.

Może by przygotować i wydusić z siebie jakąś puentę, myślę że wystarczy to: buziak dla Mamy i piątka przybita z Tatą, patrząc prosto w oczy i widząc siebie....

Nyguzz
Forumowicz
Posty: 919
Rejestracja: 21-08-2011, 00:08
Lokalizacja: Oslo,Norwegia
Płeć: Nie ustawiono
Kontaktowanie:
Status: Offline

Postautor: Nyguzz » 17-11-2012, 13:13

Takie jest to nasze życie że każdego czeka to samo,ale trzeba je przeżyć tak że każdego dnia patrząc w lustro-mówisz że było warto,bo choć jesteśmy młodzi,śmierć jest bardziej nie przewidywalna niż poślizg na lodzie w zimę, Z każdego dnia trzeba brać garściami bo tylko Bóg wie co nas czeka nazajutrz ,trzeba unikać konfliktów z bliskimi i otaczać się dobrymi ludźmi żeby miało to wszystko sens,a na tych których pora już nadeszła,niech im ziemia lekką będzie,i obyśmy mogli ich kiedyś spotkać w nowym,lepszym świecie.
Współczuje Ci strasznie utraty "brata" bo chyba nic bardziej nie boli niż utrata kogoś z kimś przeżywałeś i te najtrudniejsze i te najlepsze chwilę kogoś z kim rywalizowałeś ale jednocześnie byłeś gotów za niego i dla niego wiele zrobić,ale taki jest niestety ten nasz świat :/....

Awatar użytkownika
delta-juba
Forumowicz
Posty: 2810
Rejestracja: 22-09-2008, 17:19
Lokalizacja: Szczecin
Płeć: Nie ustawiono
Kontaktowanie:
Status: Offline

Postautor: delta-juba » 19-11-2012, 10:50

Faqir pisze: Więc jak przygotować się na odejście bliskich, bo pal licho z nami.
Jedno i drugie jest ciężkie. Bo Rozpaczamy i tęsknimy za bliskimi jak odejdą . Ale zastanawiając się jak przygotować bliskich na swoje odejście ,jak będą żyli czy se sami poradzą .Dziś ty ich chronisz i im pomagasz czy to Matka ,Ojciec ,Brat Siostra Żona Córka Syn czy Dobry Kolega Przyjaciel . Czy znajdą kogoś i czy sobie sami poradzą czy im się krzywda nie stanie jak Ciebie nie będzie. Póki żyjesz i myślisz zawsze te pytania będą do Ciebie wracać jeśli kochasz swoich bliskich . Bo boli stracona miłość i uczucie które dawałeś i które dostawałeś od nich wszystkich .Zawsze kiedy ktoś bliski nam odchodzi zabiera kawałek z naszej duszy, kawałek nas.
Bądź czujny Delta jest wszędzie :D

Faqir
Płeć: Nie ustawiono
Status: Offline

Postautor: Faqir » 19-11-2012, 10:52

delta-juba pisze:Zawsze kiedy ktoś bliski nam odchodzi zabiera kawałek z naszej duszy, kawałek nas.

Awatar użytkownika
jachu
Forumowicz
Posty: 1245
Rejestracja: 11-11-2011, 14:40
Lokalizacja: Szczecin
Płeć: Nie ustawiono
Kontaktowanie:
Status: Offline

Postautor: jachu » 19-11-2012, 15:57

delta-juba,
Mądry ten chłopak :) :piwo:


Wróć do „Felietony”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika