5 dni tygodnia - może być jeszcze gorzej??

Wasze przemyślenia,opinie na każdy temat.

Moderatorzy: Czolg, zimss, Saillupus, Wiecko, pilot

Faqir
Płeć: Nie ustawiono
Status: Offline

5 dni tygodnia - może być jeszcze gorzej??

Postautor: Faqir » 30-08-2010, 20:17

Macie czasem ochotę cofnąć się do momentu waszego życia w którym poniedziałek nie wiązał się z wstawaniem do pracy lub szkoły?? Czas w którym obchodziło Was tylko to żeby nie być ostatnim zaklepanym w chowanego i być szybszym na rowerze od kolegi z klatki obok!! To były naprawdę niezłe czasy poobijane kolana, strupy na łokciach i krzyk kolegi którego przez przypadek kopnęliście w krocze! Te czasy już niestety minęły bezpowrotnie. Poniedziałek. Gdy otwieram oczy po tym jak budzik wyrywa mnie za kierownicy M6 wyłączam go i zadaję sobie pytanie ,,Dlaczego Bóg sześć dni tworzył świat a jeden tylko odpoczywał?? i dlaczego nie jest odwrotnie" Wstaję i idę robić kawę!! Gdy już się zaparzy zalewam ją mlekiem dosypuję cukru i udaję się z nią do łazienki w celu porannej toalety przechodzę między kuchnią a toaletą przez przedpokój w którym panuję totalna ciemnia co sprawia, że nie widzę rantu kubka i choć wydaje mi się, że niosę go prosto to czuję jak wylewam sobie kawę po nogach! Jeszcze ani razu nie udało mi się donieść całego kubka!! Mógłbym oczywiście zapalić sobie światło w przedpokoju ale spowodowało by to obudzenie się mojej żony i córki co nie jest najlepszym rozwiązaniem o piątej trzydzieści pięć rano! Wychodzę z domu po drodze mijam sprzątaczkę na schodach która jest tak zaspana, że rankiem mówi do mnie dobry wieczór i zamiata schody pod górę! Gdy jestem już w pracy zaczynam dopiero rejestrować, że w niej jestem i zastanawiam się czy kolega którego zabierałem z przystanku zdążył wysiąść na parkingu zanim zamknąłem auto!! Wtorek budzę się w totalnej panice!! Dlaczego?? Bo wczoraj zapomniałem ustawić budzik mam jakieś piętnaście minut do pracy a walczę z nałożeniem na nogę skarpetki łamiąc sobie przy tym prawie wszystkie palce u nogi to jakiś koszmar!! Dojeżdżam do pracy ściągam spodnie i upss!! Niespodzianka tak się śpieszyłem, że nie zdążyłem ubrać bokserek!! Środa rano budzą mnie dwa budziki takie zabezpieczenie zabezpieczenia, wstaję i wiem, że ,,środa" wlecze się jak ,,Moda na sukces" już dawno powinna się skończyć a jeszcze się nie zaczęła więc nawet się nie śpieszę! Nawet już w samej pracy gdy wydaje mi się, że już jest na pewno po trzynastej to oś zegarka wskazuję dopiero dziewiątą trzydzieści DRAMAT!! Czwartek uświadamiam sobie, że wczoraj powinienem zatankować auto ale zapomniałem i zastanawiam się czy dojadę czy stanę gdzieś na moście. Gdy ruszam wcale nie używam gazu a z górki gaszę silnik żeby na oparach doczołgać się do stacji!! Gdy już na niej jestem czuję się jakbym zdobył K2 albo przynajmniej policzył wszystkie cegły w chińskim murze. Tankuję i będąc przed momentem kłębkiem nerwów, że nie dojadę!! teraz podążam z dwudziestoma pięcioma litrami benzyny w kierunku pracy i wiem, że jutro już jest piątek. Piątek euforia,emocję i radość, że cały ten tydzień wbrew wszystkiemu z łzami w oczach jadę do pracy będąc świadomym, że już Weekend! W piątek wieczorem zasypiam upojony odrobiną procentów naglę budzę się i zadaje sobie pytanie ,,Dlaczego Bóg sześć dni tworzył świat......" PONIEDZIAŁEK NIEEEEEEEE!!!


Poniedziałek 30.08.2010

Wróć do „Felietony”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika