Jeremy Clarkson: autostradowa nieudolność

Odpowiedz


To pytanie jest elementem zabezpieczającym przed automatycznym zamieszczaniem postów.

BBCode wyłączony
Emotikony wyłączone

Przegląd tematu
   

Rozwiń widok Przegląd tematu: Jeremy Clarkson: autostradowa nieudolność

Post autor: Cartel » 27-08-2014, 11:49

U germanów można zostać rozjechanym,ledwo co wytracają prędkość z np. 200
:szok:

Post autor: BrzeszczoT » 27-08-2014, 11:21

Przecież w UK lewy pas jest dla pojazdów jadących najwolniej :)
Wiadomo o co chodzi.
Swoją drogą, mimo iż staram się nie przekraczać prędkości na ekspresowkach i autostradach to nie brakuje w/w debili blokujących pas służący tylko do wyprzedzania, którzy jadą o wiele za wolno narażając tym samym innych na niepotrzebne manewry i frustrację. Pozdrawiam powolniakow!

Post autor: Cartel » 26-08-2014, 03:10

Przyjemna poczytanka, gorzka prawda o lewym pasie. życzmy sobie cierpliwości...

Jeremy Clarkson: autostradowa nieudolność

Post autor: Cariel » 24-08-2014, 21:54

Jeremy Clarkson: autostradowa nieudolność

"Wiemy, że ludzie na autostradach często jeżdżą strasznie, ale na M1 ich nieudolność sięgnęła ostatnio niebezpiecznego szczytu.

W tym miesiącu zamierzałem napisać o cebulach. Jest tak wiele odmian (m.in. japońska szczypiorowa) i tak wiele podgatunków, ale nie mogłem wymyślić, jak wpleść je w motoryzacyjny kontekst. Lekarze uważali kiedyś, że cebula jest lekiem na niepłodność kobiet, ale – o ile mi wiadomo – żaden człowiek przy zdrowych zmysłach nie znalazł dotychczas związku pomiędzy tymi cudownymi roślinami dwuletnimi a jakąkolwiek godną uwagi motoryzacyjną kwestią.

Między autami i rzodkiewkami – owszem. Volkswagen Up jest jak rzodkiewka – mały, prosty i pełen pikantnej smakowitości. Ale cebule? Nie, żaden samochód ich nie przypomina. W takim razie przejdźmy do „szybkiego” pasa M1, który upodobali sobie ostatnio wszyscy obłąkańcy, półgłówki i niebezpieczni dla otoczenia szaleńcy.

Zacznijmy w pobliżu Milton Keynes, skąd wyruszyłem w stanie lekkiego popłochu, bo tuż za mną po mokrej nawierzchni jechał gość w Fordzie Focusie, który szczerze wierzył, że w testach na prawo jazdy drogę hamowania wyrażano w milimetrach. Boże, ależ był blisko. Szczęśliwie szybko przeniósł się na lewy pas, gdzie przykleił się do tyłu kabrioletu Renault Mégane, którego kierowca prawie na pewno nie żył. Kilometr za kilometrem po prostu siedział za kierownicą, nie wykazując najmniejszej ochoty, by się przesunąć.

Wreszcie maniak z Focusa stwierdził, że truposz nigdy mu nie ustąpi, więc wyprzedził go drugim pasem i zniknął. Zrobiłbym to samo, ale ciekawiło mnie, jak długo truposz zostanie na tym, co w myślach niewątpliwie nazywał „szybkim” pasem. Odpowiedź brzmiała: aż do swojego zjazdu. Kiedy zjechał, ulżyło mi z dwóch powodów. Po pierwsze, mogłem znów jechać swoim normalnym tempem, po drugie, miałem już dosyć patrzenia na tył jego samochodu. To najbrzydszy kształt, jaki kiedykolwiek widziałem. Wygląda jak grzyb – gruba góra na śmiesznie cienkich kołach. Jeżdżąc takim autem, mówicie otoczeniu, że nie interesują was samochody ani jazda. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby facet leżał teraz w szpitalu – albo dlatego że walnął w drzewo, albo dlatego że ktoś mniej cierpliwy ode mnie sprawił mu łomot.

Po zniknięciu Mégane znów natknąłem się na kolesia w Focusie, który przykleił się do tyłu Bentleya, a ten z kolei utknął za małym Oplem Corsą. Prowadziła go na oko 12-letnia dziewczynka. Jej metoda na potężnego Bentleya za ogonem była dość dziwna. Zamiast zjechać i pozwolić mu wyprzedzić, postanowiła pokazać, że jej samochód ani trochę nie ustępuje mu szybkością. Jechała coraz szybciej i szybciej, aż przy jakichś 170 km/h stała się odległą kropką na horyzoncie i pewnie narobiła w gacie. Pewności nie mam, bo właśnie ustępowałem miejsca vanowi, który stwierdził, że lewy pas jest fajny i warto na nim zostać. Oczywiście, wszyscy co jakiś czas jesteśmy świadkami takich zachowań, ale podczas podróży po M1 z Milton Keynes były one nagminne.

Jakby tego było mało, byli jeszcze ludzie, którzy hamowali bez powodu. Dla nich środkowy pedał jest jak poręcz przy stromych schodach. Muszą się jej co jakiś czas złapać, by upewnić się, że jest na swoim miejscu. W rezultacie kierowca samochodu z tyłu hamuje gwałtowniej, a ten za nim jeszcze gwałtowniej, aż wiele kilometrów dalej w oparach mgły ruch zamiera, a kierowca ciężarówki z naczepą zbyt późno zauważa wijącego się przed nim metalowego węża... Następuje wypadek, parę osób ginie, a cała droga zostaje zamknięta na dwa lata, aby na scenę wkroczyła armia ludzi w odblaskowych kaftanach i znalazła winnego. Powiem wam, kto jest winny. Facet 240 km dalej, który zahamował bez powodu. Każdy, kto to robi, powinien być sądzony za morderstwo.

Skoro jazda 110 km/h tak was przeraża, że musicie stale upewniać się, czy działa hamulec, powinniście rozważyć jazdę autobusem... żeby dojechać do najbliższego posterunku policji i oddać prawo jazdy. Mówiłem już, że na autostradzie hamuję tylko wtedy, gdy muszę się zatrzymać, i zdania nie zmieniam. Powiem nawet więcej – autostrady byłyby bezpieczniejsze, gdyby wszyscy zdemontowali pedały hamulca.

Byłyby też bezpieczniejsze bez radarów. Urządzenia te prowokują często do panicznego hamowania, a rygorystyczne ograniczenia zmuszają auta do jazdy gęsiego. Bóg jeden wie, jak będzie wyglądało życie na M1 w okolicach Sheffield i na M3 w Surrey, gdy wprowadzą nowe ograniczenie do 100 km/h. Auta będą wówczas jeździć tylko 6 km szybciej niż ciężarówki, co w ulewnym deszczu będzie bardzo niebezpieczne. Jedno jest pewne – zginie wielu ludzi.
Można temu jednak zaradzić. Ktoś w UE zaproponował niedawno, aby samochody wyposażano w przełącznik odcinający dopływ paliwa, który mogliby zdalnie uruchamiać policmajstrzy z drogówki. Chodzi o to, by móc kończyć pościgi, jeszcze zanim się na dobre zaczną.

Bez wątpienia jest to technicznie możliwe. Dziś niemal wszystkie funkcje auta są sterowane elektronicznie, a – jak wiemy – dowolne urządzenie z krzemowym układem scalonym można obsłużyć z daleka. W takim razie policja miałaby też dostęp do waszych elektronicznych przepustnic i elektronicznego wspomagania kierownicy... Musieliby tylko wprowadzić dane waszego modelu do pudełka, które byłoby szare z żółto-czarną jodełką na krawędziach, i już mogliby was przyspieszyć, spowolnić, usunąć z lewego pasa, a gdybyście byli naprawdę wkurzający, nakierować was z pełną prędkością w waszym ohydnym kabriolecie Renault na balustradę mostu.

Wielu będzie twierdzić, że byłby to najgorszy z możliwych świat Wielkiego Brata, a życie przypominałoby to z czasów zimnej wojny w Niemczech Wschodnich. Kraj policyjny pełną gębą. Ale jaka jest alternatywa? Zamiast używać tych wyświetlaczy na autostradach, by pouczać nas o odpoczynku, sprawdzaniu poziomu paliwa, czesaniu włosów, myciu zębów i mówieniu „przepraszam”, gdy bekniemy, można by wyświetlać numer rejestracyjny aut, które jadą niewłaściwym pasem czy hamują bez powodu, i powiedzieć ich kierowcom, żeby wzięli się w garść.

Można ich też jak najszybciej zatrzymać, zawlec w krzaki i zmusić do siedzenia w towarzystwie krzepkiego mężczyzny z pistoletem na wodę, który psikałby im w oczy jakimś sokiem. Proponuję sok z cebuli."

Link: http://www.topgear.com.pl/jeremy-clarks ... ykuly,4258

Na górę